Wstecz

Z prasy...

 

Kapitan Żbik i komisarz Michał, Maciej Żbik są bohaterami kampanii "Warto wstąpić" dzięki zgodzie na ich wykorzystanie twórcy postaci, ppłk. Władysława Krupki. "O ile przyczynię się do powiększenia policyjnych szeregów, to będę miał największą satysfakcję" - tak w swoim liście, załączonym do wywiadu, pisze autor postaci, a także większości scenariuszy do serii o kapitanie, jednocześnie gratulując KWP w Bydgoszczy pionierskich przedsięwzięć z wykorzystaniem postaci jego autorstwa.

Wywiad z ppłk. mgr Władysławem Krupką, autorem scenariuszy i postaci kapitana Jana Żbika oraz komisarza policji Michała, Macieja Żbika.

1. Zacznijmy od Pana przeszłości. Proszę opowiedzieć o swoich bydgoskich korzeniach. Jak Pan wspomina Bydgoszcz?

Urodziłem się w Bydgoszczy, w 1927 r. Przed wojną chodziłem do szkoły podstawowej przy ul. Władysława Bełzy i byłem harcerzem 15 Bydgoskiej Drużyny Harcerskiej. W dniu wybuchu wojny, rodziny pracowników fabryki "Kabel Polski", zostały ewakuowane z Bydgoszczy do Górek Lubartowskich. Przeżyliśmy pierwszy nalot niemieckich bombowców. Transport nie dotarł do miejsca przeznaczenia, gdyż w Ożarowie pod Warszawą zostaliśmy zbombardowani. W październiku 1939 r. Niemcy pozwolili nam wrócić do Bydgoszczy, ale nie na długo. Ponieważ moi rodzice pochodzili z Kongresówki i Galicji /w Bydgoszczy pracowali przy budowie fabryki "Kabel Polski" i w niej pracowali długie lata/, w ramach "czystek faszystowskich", w dniu 3 maja 1940 r., wysiedlono nas do Generalnej Guberni, pod Lublin. Jeszcze w czasie działań wojennych, w lutym 1945 r., wróciliśmy do Bydgoszczy.

W Bydgoszczy są moje korzenie. Tu jest pochowana moja pierwsza córka, moi rodzice, siostra, krewni i przyjaciele. Tu mieszkają moi krewni. Tutaj poznałem swoją żonę i jesteśmy po ślubie już 57 lat. To jest moje miasto. Lata spędzone w Bydgoszczy i województwie bydgoskim wspominam jak najlepiej, za wyjątkiem wojny. Pracowałem tutaj w wielu instytucjach do 1953 r., potem służbowo wyjechaliśmy z żoną do Krakowa, a od 1955 r. mieszkamy w Warszawie.

2. Podobno studiował Pan w Toruniu?

Od 1948 do 1952 r. studiowałem na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu i ukończyłem Wydział Prawa.

Studia prawnicze, w pewnym okresie życia, spowodowały, że w 1957 r. wstąpiłem do służby w milicji, z której w roku 1972 odszedłem na pełną emeryturę.

3. Skąd Pana zainteresowanie działalnością harcerską i społeczną?

Harcerstwo, a szczególnie w Bydgoszczy, było organizacją kształtującą patriotyzm i umiłowanie Ojczyzny. Było na tamtym terenie przeciwstawieniem niemieckim organizacjom młodzieżowym i dziecięcym. Honorem i zaszczytem było być harcerzem. Do dzisiaj posiadam swój pierwszy krzyż harcerski. Harcerzem jest się na zawsze.

Po wojnie byłem m.in. drużynowym 33 Bydgoskiej Drużyny Żeglarskiej /rywalizowaliśmy ze znaną 16-stką, też żeglarską/, hufcowym, działaczem harcerskim, jestem harcmistrzem Związku Harcerstwa Polskiego. Działałem w ruchu młodzieżowym, byłem przez krótki okres przywódcą młodzieży woj. bydgoskiego, przez pewien czas wiceprezesem Bydgoskiego Towarzystwa Wioślarskiego /BTW/. Przez całe życie interesowały mnie problemy wychowawcze młodzieży i dzieci.

4. Interesująca jest droga Pana kariery zawodowej. Był Pan pierwszym w historii Rzecznikiem Milicji Obywatelskiej. Może przybliży Pan swoje wspomnienia z tego okresu, oraz jak wyglądała praca w Wydziale zajmującym się kontaktami z mediami?

W życiu pracowałem w różnych instytucjach i zajmowałem różne stanowiska. Jak już wspomniałem w 1957 r. los skierował mnie do służby w milicji. Mimo że byłem oficerem Wojska Polskiego, a to honorowano w milicji, postanowiłem ukończyć Wyższą Szkołę Oficerską w Szczytnie, aby być wszechstronnie przygotowanym funkcjonariuszem. Pełniłem w milicji funkcje w różnych służbach, to ułatwiło mi potem kierowanie Wydziałem, który zajmował się współdziałaniem z literatami i dziennikarzami radia i telewizji, z Wytwórniami Filmowymi, Centralną Agencją Fotograficzną i Wydawnictwami. Wydział, którym kierowałem skupiał doświadczonych i inteligentnych oficerów. Byliśmy w kontakcie ze znaczącymi w świecie mediów osobami, m.in.: Zbigniewem Safjanem i Andrzejem Szypulskim - twórcami "Klossa", Andrzejem Wędrzyńskim, Krzysztofem Kąkolewskim, Andrzejem Szczypiorskim, Jerzym Wittlinem, Barbarą Nawrocką, Jerzym Janickim, Stanisławem Zielińskim i innymi. Skupialiśmy wokół siebie około 40-60 osób. Literatom i dziennikarzom udostępnialiśmy akta spraw zakończonych, umożliwialiśmy spotkania z oficerami różnych służb, zapraszaliśmy do Szkół w Szczytnie, Iwicznej, Sułkowicach, do Zakładu Kryminalistyki, organizowaliśmy spotkania i konferencje prasowe. Wspólnie z Wydawnictwami, przede wszystkim z "Iskrami" i "Krajową Agencją Wydawniczą", organizowaliśmy konkursy literackie na książki o tematyce kryminalnej, w których brało udział od 30 do 50 osób. Tak, m.in. powstała znana seria "Ewa wzywa 07". To pomogło wielu z tych osób przetrwać m.in. trudny okres materialny. Z TVP uruchomiliśmy program cykliczny pt. "Kontakty", który prowadził m.in. Pan Wierzyński. Zainicjowaliśmy zrealizowanie kilku filmów o tematyce kryminalnej, m.in.: "Tylko umarły odpowie", "Brylanty pani Zuzi", "Co jest w człowieku w środku", "Pies Cywil", "07 zgłoś się". Można powiedzieć, że spełnialiśmy rolę pierwszego Rzecznika.

5. Kiedy pojawił się komiks z kapitanem Żbikiem?

W porozumieniu z dyrektorem CAF, Panem Kobielskim, napisałem scenariusze pt. "Pięć błękitnych goździków" i "Dziękuję kapitanie", które ukazały się w gazetach, w formie pasków komiksowych we Wrocławiu i Białymstoku. Rysownikiem był Pan Zbigniew Sobala. Tu wystąpił pierwszy raz kapitan Żbik. W tym samym czasie, na Bazarze Różyckiego, pojawiły się komiksy w obcych językach, np. "Tarzan", które nie miały w kraju prawa debitu. Prawdopodobnie "wyciekły" z drukarni, bo "Wydawnictwo Sport i Turystyka" drukowało je na zlecenie wydawców zagranicznych. W porozumieniu z Dyrektorem Górnym i Panią Ireną Lange-Ronisz, która włożyła olbrzymi wkład w wydawanie komiksów, przy akceptacji Komendanta Głównego Gen. Tadeusza Pietrzaka i płk. Zbigniewa Gabińskiego, zaczęliśmy wydawać komiksy nazywając je "kolorowymi zeszytami". Napisanie scenariuszy zaproponowaliśmy wielu autorom. Nie wszyscy zdołali to udźwignąć. W sumie na 53 wydane komiksy, 13 autorów napisało 17 scenariuszy, a pozostałe 36 są mojego autorstwa.

6. Czy kapitan Żbik miał swój pierwowzór?

Postać kapitana Żbika powstała jako połączenie cech charakteru i wyglądu różnych, znanych mi oficerów.

7. Skąd tematy do komiksów?

Tematy czerpaliśmy, albo ze znanych autentycznych spraw, ale przede wszystkim z łączenia różnych wątków, osadzenia zdarzeń w czasie i przestrzeni. Mnie pomagało osobiste doświadczenie z okresu służby w różnych pionach. Sprawy prowadzone przez kapitana Żbika, miały najróżniejszy charakter. Od klasycznych śledztw w sprawach morderstw, czy porwań, do spraw szpiegostwa gospodarczego. Rozgrywały się na terenie Polski. Jeśli akcja przenosiła się za granicę to często do tzw. "demoludów", epizodycznie do NRF. Wiele spraw, którymi zajmował się kapitan Żbik było inicjowanych przez czytelników. Pierwszymi recenzentami, napisanych przeze mnie komiksów były m.in. moje córki i zięć, występujący w komiksach jako por. Iwona i por. Marzena, oraz por. Michał.

8. Na czym według Pana polega kultowość Żbika?

Ukazanie się na rynku wydawniczym polskiego komiksu z kapitanem Janem Żbikiem, było fenomenem. Czytelnicy od pierwszej chwili nabrali zaufania do kapitana Żbika, a wiele osób traktowało go jak kogoś bliskiego. Podkreślić trzeba, że mimo braku papieru, braku doświadczenia scenarzystów, braku rysowników, drukarzy, nie zawsze przychylnej opinii różnych czynników, udało się wydać 53 zeszyty, w nakładzie ponad 11 milionów egzemplarzy. W tamtych czasach, w określonej sytuacji politycznej i ekonomicznej, było to nie lada wydarzeniem. Ewenementem było również i to, że kapitan Żbik, pisał listy do czytelników, zamieszczane na drugiej stronie okładki, na które otrzymywał tysiące odpowiedzi. To były listy o różnej treści, informacje o nie wykrytym przestępstwie, o niegospodarności, czy też osobiste zwierzenia. Ponieważ kapitan był kawalerem otrzymywał od kobiet propozycje matrymonialne i zdjęcia. Nie mogliśmy na wszystkie listy odpowiadać indywidualnie, chociaż staraliśmy się. Aby wszystkich zadowolić wydaliśmy tysiące ulotek z pozdrowieniami i autografem od kapitana, a potem majora Żbika. Na trzeciej stronie okładki komiksu, zamieszczaliśmy zdjęcia i sytuacje osób, które za swoje bohaterstwo zostały odznaczone medalem "Za ofiarność i odwagę". Dla tych osób było to wyróżnienie, a przykład dla innych, że warto poświęcać się dla drugiego człowieka.

9. Czy spodziewał się Pan takiego zainteresowania? Jak rozwijała się "kariera" kapitana Żbika?

Tak naprawdę to nie liczyliśmy na, aż tak wielką popularność kapitana Żbika. Tym bardziej, że znamy nie zawsze przychylny stosunek do policji na całym świecie. Kapitan Żbik wyróżniał się ze swego grona tym, że był inny, że rzadko kiedy posługiwał się środkami przymusu, że nie zawsze używał broni, chociaż i to mu się zdarzało. Był zawsze elegancki, skromnie ubrany, posługiwał się w rozwiązywaniu spraw intelektem, chętnie współpracował z innymi funkcjonariuszami bez względu na stopień i zajmowane stanowisko. Nie włączał się do polityki i nigdy w niej nie działał. Był to pierwszy komiks kryminalny po wojnie. Zainteresowanie rosło w miarę wydawania kolejnych zeszytów. Kapitan Żbik w pewnym sensie i czasie stał się "instytucją", którą zaakceptowali czytelnicy. Niedawno "Super Express" napisał, że "Kapitan Żbik to jedyny milicjant, którego kochali wszyscy Polacy". To oddaje treść i znaczenie działań kapitana Żbika, zawartych w wydanych komiksach. Powstawały "drużyny przyjaciół kapitana Żbika", on sam czasami był zapraszany na spotkania z czytelnikami. Zamiast niego, moi oficerowie spotykali się z czytelnikami, a szczególnie był tu aktywny por. Krzysztof Pol, później znany dziennikarz. Przebieg wydawania komiksów kapitana Żbika, był też w centrum zainteresowania Wydziału Pedagogiki UW. Niektórzy pracownicy naukowi recenzowali scenariusze pod względem pedagogicznym. Powstało kilka prac na temat Żbika. W owym czasie, i obecnie prawie po 40 latach od wydania pierwszego numeru "kolorowych zeszytów", kapitan Żbik jest w centrum zainteresowaniu mediów. Temu zjawisku poświęcono bardzo wiele uwagi na XVII Międzynarodowym Festiwalu Komiksów w Łodzi w 2006 r. Specjalnie uhonorowano powrót kapitana Żbika i jego wnuka komisarza Michała, Macieja Żbika. /To są moi wnukowie/.

10. Ważna była zapewne współpraca z rysownikami. Z jakimi rysownikami współpracował Pan, tworząc historię Żbika?

Nie wszyscy rysownicy, nawet bardzo znani, którym "Wydawnictwo Sport i Turystyka" proponowało współpracę, podjęli się tego zadania. Wreszcie Wydawnictwu udało się znaleźć młodych zdolnych rysowników, panów: Grzegorza Rosińskiego /znanego dzisiaj grafika na świecie/, Bogusława Polcha i Jerzego Wróblewskiego /niestety już nieżyjącego/. Pan Jerzy Wróblewski /mieszkaniec Bydgoszczy/, narysował 24 spośród 53 komiksów kapitana Żbika. Pozostali rysownicy to panowie: Zbigniew Sobala, Jan Rocki, Mieczysław Wiśniewski, Andrzej Kamiński. Współpraca z rysownikami układała się bardzo dobrze, a wspaniale organizowała ją Pani Irena Lange-Ronisz, odpowiedzialna z ramienia Wydawnictwa SiT. Nigdy nie ingerowałem w działalność rysowników, zostawiając w ich gestii dowolność artystyczną, czasami broniąc ich przed cenzorami. Przed wydrukowaniem komiksu, przeglądałem matryce pod względem merytorycznym.

11. Proszę na koniec powiedzieć, jak doszło do powstania postaci komisarza Michała, Macieja Żbika?

W 2005 r. zaproponowano mi napisanie scenariusza o kradzieży obrazu Moneta z muzeum w Poznaniu. Powstał komiks pt. "Gdzie jest Wybrzeże w Purville?". Nie mogłem w tym scenariuszu powierzyć sprawy kapitanowi Żbikowi, bo jest na emeryturze w stopniu pułkownika. W ostatnim liście do czytelników w 1982 r., w komiksie pt. "Smutny finał", zapowiedziałem, że miejsce kapitana Żbika zajmie młody oficer. I po latach zdarzyła się okazja, aby powierzyć sprawę młodemu oficerowi, tym razem już policji. I tak powstał komisarz policji Michał, Maciej Żbik - wnuk kapitana Żbika. Rysunki do tego komiksu wykonali panowie: Bogusław Polch i Wojciech Bem. Ukazał się też komiks z komisarzem Michałem, Maciejem Żbikiem pt. "Gdzie jest Biała Mewa?", wydany przez "Wydawnictwo MANDRAGORA" z Wrocławia, a rysunki wykonał Michał "Śledziu" Śledziński z Torunia.

12. Jak Pan sądzi, czy komisarz Michał, Maciej Żbik będzie tak samo popularny jak kapitan Żbik?

Trudno wyrokować jak przygody komisarza Michała, Macieja Żbika przyjmą czytelnicy. Chciałoby się, aby było podobnie, jak w przypadku kapitana Jana Żbika, chociaż to inne czasy. Przykład kapitana Żbika zainspirował to, że wielu byłych i obecnych funkcjonariuszy wybrało tę trudną, ale zaszczytną służbę w milicji i policji.

Serdecznie dziękuję za udzielenie wywiadu.

/Wywiadu udzieliłem Naczelnikowi Wydziału Prezydialnego KWP w Bydgoszczy, nadkom. Maciejowi Wołczek, dla celów promocyjnych zachęcenia młodych ludzi do służby w policji./

Wywiad zostal zamieszczony na stronie internetowej Policji.

Powrót