Wstecz

Z prasy...

 

2000 plansz Rosińskiego

Mieszkający obecnie w Szajcarii Grzegorz Rosiński, jeden z najbardziej znanych i cenionych rysowników komiksu w Europie, przyjeżdża do Polski. Będzie honorowym gościem konwentu komiksu w Łodzi. Kariera zawodowa Rosińskiego biegła krętymi ścieżkami. Na warszawskiej ASP był ganiony za realizm i za pierwsze komiksowe próby. W pracowni ilustracji za mistrzów miał Jana Szancera i Janusza Stannego. Po studiach pracował ilustrując książki, projektując okładki płyt. Pod koniec lat 60. wydawnictwo Sport i Turystyka zaponowało mu rysowanie komiksu o... polskiej milicji.

- Byłem wtedy strasznie nabuzowany, bo kilka lat bez komiksu było dla mnie straszne- opowiada "Machinie" Rosiński. - Gdybym wtedy nie podjął się rysowania "Żbików", to nie byłbym tym, kim dziś jestem, nie byłoby mnie tu - konstatuje.

Najdłuższy polski serial komiksowy z przygodami kapitana Żbika- oficera z Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej w Warszawie (52 odcinki)- wystartował w 1967 roku. Rosiński był wtedy drugim z kolei rysownikiem tej serii - zaczął od "Diademu Tamary". Po nim rysowali m.in. Polch i Wróblewski.

- Pomysł oswoić młode pokolenie z nielubianą milicją za pomoca komiksu, był iście szatański. Zarzucono mi, że wysługiwali się mną SB - wspomina Rosiński. - Przepraszam bardzo, ale policja czy milicja istnieją w każdym kraju, a w "Żbiku" nie było żadnej polityki. Trochę było. W "Zaginionej komnacie" przestępcą jest obywatel Niemiec z nazistowską przeszłością...

Rośiński narysował też komiks opiewający sukcesy polskiej drużyny piłkarskiej, która zdobyła srebny medal na X Piłkarskich Mistrzostwach Świata w RFN w 1974 r. Wyjechał z Polski w 1982 r. Mówi, że w stanie wojennym nie mógł liczyć na krajową pocztę i groziło mu zawalenie ustalonych z francuskim wydawcą terminów. A takiego zawodu nie mógł sprawić czytelnikom "Thorgala"- komiksowej sagi nordyckiej, którą współtworzył od 1976 r. wraz z belgijskim scenarzystą Jeanem van Hamme. "Thorgal" wszedł przebojem do europejskiego rankingu najpoczytniejszych komiksów, zyskując także uznanie krytyków. Jego autorzy nadal należą do najlepiej opłacanych twórców komiksu.

- Jean van Hamme jest jedną z pierwszych osób, które mi zaufały tu, na Zachodzie. Inni wcześniej ciągle się ode mnie opędzali- opowiada o początkach swej pracy za granicą Rosiński.

W 1987 r. ukazał się "Szninkiel"- pojedynczy, czarno-biały album komiksowy o objętości ponad 150 stron, do którego scenariusze napisał Jean van Hamme, wplatając do niego wątki apokaliptyczne i biblijne. Bohater to człekopodobny stworek o sympatycznym, nieco zawierzęcym wyglądzie.

- To chyba jeden z lepszych scenariuszy, jakie czytałem- wspomina pierwsze zetknięcie ze Szninklem artysta. - Po narysowaniu tego album postanowiłem, że będę co trzy - cztery lata robił jakiś pojedynczy album. Niedługo pewnie zrobię western.

Grzegorz Rosiński długie lata przebywał w Belgii. Potem wraz z żoną i dwiema córkami przeprowadził się do Szwajcarii. Początkowo mieszkał w Sierre w XV-wiecznej wieży-zamku. Rok temu rodzina Rosińskich wprowadziła się do nowoczesnej willi zaprojektowanej przez wrocławskiego architekta na zboczach Alp. Tu rozmawiamy. Artysta pracuje głównie nocami.

- Kariera wynika chyba z głupoty, że człowiek jest uparty jak baran i robi swoje - uśmiecha się Rosiński. - Przez całe życie wszyscy mówili mi Grzegorz, daj spokój, jesteś niezłym ilustratorem, grafikiem, a ty ciagle te komiksy rysujesz...

- Zastanawiałem się niedowno: ile plansz zrobiłem w życiu?- wspomina Rosiński. - Myślę, że jeszcze drugie tyle zrobić, albo i wiecej...

Na łódzkim konwencie twórców komiksu, jedynej w Polsce typu imprezie, której towarzyszy wielki konkurs na najlepszy krótki komiks, Grzegorz Rosiński zagości 12 października. Będzie nie tylko honorowym gościem i gwiazdą imprezy, ale także jej sponsorem. Gdy dowiedziałem się o kłopotach finasowyych festiwalu, postanowił wspomóc jego organizatorów.

Powrót